Recenzje Przestarzałe (3) - Gran Torino
Krótka moja opinia na temat filmu Clinta Eastwooda z 2008 roku, bynajmniej nie wyczerpująca wątku.
Przedfinałową scenę Gran Torino za jedną z lepszych i najsprytniej
napisanych w kinematografii współczesnej. Wszystkie wątki znakomicie się
w niej rozwiązują, choć przyznaję, że niezwykle przygnębiająco (tylko
śmierć człowieka może aktywować organy ścigania do wykonania swej
pracy).
Jest wieczór, bowiem Walt czeka, aż
patrol policji straci cierpliwość i przestane ochraniać na prośbę
księdza domostwo bandytów. Scena, w której bezradna policja chroni
przestępców przed ofiarami - tzn. wszystko stoi na głowie - jest bardzo
wyrazista i niestety, czujemy jej nieznośną swojskość.
Walt
nie mógł zastrzelić bandziorów (nawet, gdyby zdążył), bo był po
spowiedzi, a to nawrócenie było autentyczne. Gdyby spowiadał się z
zamiarem popełnienia morderstwa, spowiedź byłaby nieważna z co najmniej
dwóch powodów.
Tymczasem Kowalski
wykorzystuje "najlepiej" jak to możliwe pozostające mu dni życia:
bandyci trafiają za kraty, a są to USA i oni już stamtąd tak szybko nie
wrócą, co jest wyraźnie widoczne w ich spojrzeniach w finałowej scenie.
Tym samym rodzina Azjatów nie tylko zażywa sprawiedliwości, ale i jest
uwolniona od tego zagrożenia na dobre. Walt kupił bezpieczną przyszłość
Tao za cenę własnego życia (jeśli ktoś nie dostrzega w tym cienia i echa
ofiary Chrystusa, to jego rzecz).
Nb.
negatywnym bohaterem (przez swoje niedoświadczenie) jest ksiądz, który
wiedząc o wszystkim, nie zapobiega sytuacji i nijak nie potrafi sam
wyegzekwować, ani nawet starać się o sprawiedliwość. Przychodzi do Walta
pytając go wręcz o radę, co ma zrobić. Widać, ze temat go przerósł i
jedyne, na co go stać, to ustawianie policji przeciw Waltowi (nie czyni
zatem najważniejszego, na przykład w ogóle nie rozmawia z główną
poszkodowaną, jakby to już nie była jego działka, jego parafia).
Walt
dokonuje genialnego (i strasznego) czynu: właśnie przez zasugerowanie
bandytom, że sięga po broń (tak naprawdę była to zapalniczka), wydaje
ich na pastwę ich własnej podejrzliwości i agresji - to oni sami i ich
sumienia, ich chore postrzeganie rzeczywistości osądza ich i wydaje na
nich wyrok, gdy chwytają za broń i strzelają. Proszę zauważyć, że nikt
nie miał żadnego dobrego pomysłu na rozprawienie się z bandytami - ani
ksiądz-opiekun, ani policja - i Walt rozwiązuje problem w wyjątkowo
twórczy, ale i tragiczny sposób, podając bandziorów na tacy organom
ścigania, żeby mieli żywy dowód na ich przestępczą działalność i powód
do aresztowania. To jest właśnie najsmutniejsze w filmie, że całe
społeczeństwo jest bezsilne wobec zła, i musi zostać złożona ofiara z
życia, żeby coś się zmieniło.
Kowalski
obraża Tao i jego rasę nawet zza grobu - w testamencie - który jest
ostatecznym aktem sprawiedliwości i humoru w filmie. A jednak jest dla
chłopaka jak najlepszy ojciec i daje mu dobre dary, jest ojcem, którego
ów nie ma - wychowywany i stłamszony przez kobiety.
- 0 Komentarze
- Nowy komentarz